Hej mamusie!! trochę się tu nie udzielałam, ale wrzesień to dla nas jedno wielkie pasmo chorób

Najpierw Boston virus, potem ostra jelitówka Antka- szpital, potem chwila przerwy u dziadków i tam jakąś bakterię zjadł- biegunka bakteryjna- znowu szpital, antybiotyk, kroplówki- masakra!!! Dziewczyny te przygody jakoś odpukać ominęły, ale za to solidarnie ze mną teraz przechodzą jakiegoś paskudnego vira- zapalenie spojówek, katar i kaszel - u mnie oczywiście w wersji hard, tylko zamiast spojówek meeega katar. Same widzicie, fatalna sytuacja... Oczywiście przez te choroby dwa terminy szczepienia poszły się bujać

już się boje je zapisywać, bo jak tylko termin się zbliża to jakaś choroba wyskakuje..
Opieka nas synkiem w szpitalu była nie lada wyzwaniem dla nas. On nie chciał za żadne skarby zostać nawet na chwilę sam, choć bardzo dzielenie poza tym znosił ten cały pobyt i kroplówki,lekarstwa itp. na szczęście można u nas w szpitalu wykupić łóżko i być z dzieckiem całą dobę na sali. Ale musieliśmy się zmieniać, najczęściej przed świtem, żeby jeszcze spał i nie zauważył że jest sam, o tej porze oczywiście trudno zrobić zakupy, więc i tak musiała nam pomagać koleżanka w tym zakresie. No generalnie nie było lekko, ale najlepsze teraz- mąż oczywiście nie chodził w tym czasie do pracy i teraz kiedy dziś wrócił okazało się że nie należy mu się zwolnienie bo ja nie pracuję. I nie ma tu znaczenia że jestem na wychowawczym, więc pracuję zajmując się małym dzieckiem , a w moim przypadku dziećmi. Wg państwa skoro nie chodzę do pracy to mogę zajmować się dzieckiem w szpitalu przebywającym i nie muszę korzystać koniecznie z pomocy męża. I już , tyle w tym temacie. Ot, pomoc dla rodzin z małymi dziećmi, a zwłaszcza wielodzietnych w praktyce polskiego państwa. Musiałam się tym z kimś podzielić, bo mnie to po prostu rozwaliło dzisiaj...